WSPOMNIENIE O Śp. ARKADIUSZU BRZEZICKIM
7 stycznia 2015 r. na powązkowskim Cmentarzu Wojskowym w Warszawie pożegnaliśmy Arkadego Brzezickiego. W Oflagu II C Woldenberg przebywało przez 5 lat w niewoli prawie 7 tysięcy polskich oficerów – elita inteligencka II Rzeczypospolitej. Śp. Arkady Brzezicki był najstarszym byłym jeńcem Oflagu i jednym z dwóch żyjących! Jednym z dwóch żyjących spośród 7 tysięcy!
Jesteśmy w większości potomkami jeńców tamtego obozu. Nasi Ojcowie to przeważnie roczniki 1905-1910, rówieśnicy Arkadego. Tylko, że już ich od dawna nie ma. W naszej działalności motywowani jesteśmy miłością i wdzięcznością do naszych Rodziców oraz poczuciem osierocenia ich śmiercią. Wszyscy, którzy osiągnęli wiek dojrzały wiemy dobrze, że sieroctwo tylko umownie przynależy się wiekowi dziecięcemu. Tak naprawdę póty się jest po trosze dzieckiem, póki żyją rodzice. Ilu czytających te słowa osób w sile wieku nie miało wielokrotnie łez w oczach, wspominając matkę lub ojca? Mogę to powiedzieć, bo też do nich należę.
Proszę więc teraz zrozumieć, czym jest dla nas śmierć Arkadego Brzezickiego, który był symbolem Stowarzyszenia i w naszych oczach uosabiał naszych Ojców, którzy wcześniej odeszli. Co więcej, Arkady Brzezicki do ostatnich lat był aktywnym członkiem Stowarzyszenia, przyjeżdżał na każde zaproszenie, dzielił się wspomnieniami. A był przecież jednym z aktywistów obozowych – współorganizatorem słynnej „Olimpiady za drutami.”
Przy tak bogatym życiorysie może się wydawać, że 6 lat niewoli to jedynie drobny epizod. Ale my – dzieci jeńców – wiemy, że nic bardziej mylnego! Zaryzykuję stwierdzenie, że te 6 lat dla większości byłych jeńców było najważniejszym okresem życia, który ukształtował ich jako ludzi dojrzałych. Czas głodu, chłodu i upokorzenia, o którym nie zawsze chętnie opowiadali. Ale jest teza, która mówi, że dla osiągnięcia pełni człowieczeństwa niezbędna jest porażka. To dlatego mogliśmy zapamiętać naszych Ojców jako ludzi konsekwentnych, zdyscyplinowanych, twórczych, przepełnionych wolą życia.
Taki był śp. Arkady Brzezicki. Wraz z Jego śmiercią kończy się już niemal epoka bezpośrednich świadków tamtych zdarzeń. Teraz ciężar pamięci o nich będzie spoczywał wyłącznie na nas i kolejnych pokoleniach. To dla nas dramatyczny moment.
Z naszego środowiska na smutną ceremonię pogrzebu przybyli: przewodniczący Fundacji Woldenberczyków – Tomasz Rogoziński, dyrektor Muzeum Woldenberczyków – Irena Zmaczyńska, kierownik Referatu Kultury, Oświaty, Sportu i Turystyki Urzędu Miasta i Gminy Dobiegniew – Marcin Pawłowski, poczty sztandarowe uczniów Szkoły Podstawowej im. Żołnierzy Września 1939 – Woldenberczyków oraz Gimnazjum im. Ryszarda Koncewicza w Dobiegniewie wraz z opiekunami – Jolantą Pawlak (dyr. Szk. Podst.), Krzysztofem Niedziałkowskim (naucz. w Gimn.) i Stefanem Spielerem (naucz. w Szk. Podst.). Obecny był przyjaciel Zmarłego i honorowy członek Stowarzyszenia – Pan Zbigniew Wilma.
Obecny był Pan Tomasz Jagodziński – dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki, które zorganizowało w minionym roku wystawę „Olimpiada za drutami”. Warto dodać, że Małżonka śp. Arkadego – dr Maria Morawińska-Brzezicka – była przez wiele lat dyrektorem tegoż Muzeum.
W ceremonii uczestniczyli hejnaliści – przedstawiciele Polskiego Związku Łowieckiego. Zgodnie z prośbą rodziny Zmarłego nie było wystąpień uczestników ceremonii.
Przywilej podziękowań należy do rodziny Zmarłego. Ja jedynie pozwolę sobie na wyrażenie głębokiej wdzięczności żołnierzom Garnizonu Warszawskiego, którzy na naszą prośbę utworzyli w ten mroźny dzień na powązkowskim Cmentarzu Wojskowym piękną asystę honorową. Dziękujemy bardzo Dowództwu Garnizonu za zrozumienie doniosłości tej chwili.
Proszę wierzyć, że dla nas – członków Stowarzyszenia – nic już nie będzie takie jak dawniej.
Wiesław Dembek
Prezes Stowarzyszenia Woldenberczyków
Fot. /w kolejności/
Marcin Pawłowski, Wiesław Dembek